czwartek, 16 stycznia 2014

Rozdział Czwarty " Nie denerwuj mnie..."



                                                                Rozdział Czwarty

Jashin wyprostował się. Poczuł jak jakaś potężna moc wpadła do jego królestwa. Skinął jedynie ręką a przed nim pojawili się jego jedenastka.
- Tak panie?- Hidan upadł na kolana, przed nim. Jashin uśmiechnął się z tego widoku.
- Mamy tu niezwykłego gościa. Odnajdźcie go i przyprowadźcie do mnie.- rzekł władczym tonem. Ci jedynie się ukłonili, znikając w płomieniach. Znaleźli się na bagnach. Nagato spojrzał na nich władczym spojrzeniem.
- Yahiko i Konan szukacie przy Itami no kawa. Hidan i Kakuzu wy zajmiecie się Shi no oka, Kisame i Itachi  Shin daun. Deidara i Sasori wy macie Deddo o suteru, Zetsu i Tobi wy zajmujecie się Keruberosu no sokutsu. Ja sprawdzam Kudo-ju. Ruchy.- powiedział znikając we mgle. Pozostali poszli za jego przykładem. Konan wraz z Yahiko lecieli na jej czarnych skrzydłach. Chłopak uważnie przeczesywał okolice swym czujnym spojrzeniem, lecz nikogo nie wyczuł z taką samą energią jaką wysłał mu ich pan. Wniosła się wyżej, chowając ich w czerwone jak krew chmury. Stalo-włosy patrzył w wielki duł , z którego było wyczuć śmierć dusz. Na jego twarzy pojawił się błogi uśmiech, na widok krwi. Kakuzu natomiast wyszukiwał. Chciał to szybko zakończyć i mieć spokój. Lecz i on nikogo nie wyczuł. Spojrzał na towarzysza, który zniknął. Do jego uszu doszły po chwili jęki kobiety. Załamany zerknął w stronę, z której się one wydobywały. Rozmyślał różne opcje i po chwili odszedł, dalej szukając. Zetsu wraz z Tobim nic nie robili oprócz palenia trawki. No bo po co, skoro oni go nie znajdą. Nagle Zetsu został przez kogoś złapany w swoje dłonie. Roślinka tym się nie przejął, za nimi pojawiła się jego biała postać, łapiąc tajemniczą postać.
- To on! To on! Udało się nam!- uradowany Tobi zaklaskał w dłonie, jednocześnie przywołując pozostałych. Nagato podszedł do chłopaka w masce, klepiąc go po ramieniu.
- Dobra robota. Zetsu zaprowadź naszego gościa do pana.
- A będziemy mogli go potem zjeść?- spytał czarny Zetsu.
- Nie! Bo pan nas zabije!- odpowiedział biały Zetsu.
- Zamknąć się!- krzyknął a wszystko ucichło. Bądź co bądź nie bez powodu wybrał go sam Jashin na ich lidera. Zniknęli by po chwili zjawić się przed obliczem pana. Podniósł się z swego tronu, przyglądając uważnie przybyszowi.
- No proszę, proszę. Toż to nie sam wspaniały Inseki, w własnej osobie! Czyżby twoi Mistrzowie chcieli się poddać?- ten jedynie spuścił głowę. Nie mógł przecież powiedzieć iż tania dziwka go zabiła! Toż to dla niego hańba! Bóg pokazał swoje ostre zęby, które ułożyły się w kpiącym uśmiechy. Zaśmiał się, a Inseki spojrzał na niego groźnie.- A więc słodka Akari cię zabiła, ciekawe. A teraz Hidan cię zabije. Oczywiście wpierw wyciągną od ciebie to co chce wiedzieć.- Kisame pojawił się zza "gościem" przykładając swój miecz do jego gardła.- Konan słonko, będziesz tak miła i porozmawiasz z naszym gościem?
- Oczywiście panie. Yahiko weź go od Kisame i chodźmy do pokoju gościnnego.- rudo-włosy przejął go od rybki.
- Czekaj!- krzyknął Inseki. Władca nakazał mu gestem ręki mówić.- Nie musisz mnie torturować ani zabijać. Powiem ci wszystko, lecz chce dołączyć do twojej niepełnej dwunastki.
- Musiała cię pięknie zabić skoro chcesz do mnie dołączyć. Lecz nie dołączysz do nich, już mam idealnego kandydata na to miejsce.- uśmiechnął się i kazał go zabrać. Ogłuszyła go nim zdołał znów coś powiedzieć i razem z Yahiko zniknęli. Pozostali też powoli zaczęli znikać.
- Nagato, zostań na chwilę. Ty też Itachi.- poczekał aż pozostali znikną.
- Tak panie?- spytał łasic.
- Mam dla was bardzo ważne zadanie.- w jego spojrzeniu był tajemniczy błysk...
                                     ~*~

- Coś ty zrobiła dziewucho?!- gniewny głos Mistrza Kakashiego rozniósł się po całym pomieszczeniu. Każdy z dwunastki patrzył to na niego to na Akari, która za każdym razem obrywała od niego po twarzy.
- Coś czego wy byście nie zrobili! Zabiłam zdrajcę, który wcześniej zabił Ame!- patrzyła na niego. Szykował znów dłoń na jej twarz, lecz ją złapała, mocno ściskając.- To tylko i wyłącznie wasza wina, że do tego doszło! Gdybyście przemyśleli wszystko Ame by żyła! Ale nie! Wy musicie najpierw się ze sobą popieprzyć, potem zająć się aniołami stróżami a na samym końcu nami! A to my odwalamy największą robotę!- jej palce coraz mocniej zaciskały się na jego nadgarstku. Ktoś dotknął jej dłoni. Tym kimś okazała się Mistrzyni Kitsumi.
- Akari, chce z tobą porozmawiać na osobności.- patrzyła z morderczym spojrzeniem na Kakashiego, by po chwili go puścić i udać się za czerwonowłosą. Znalazły się w pomieszczeniu, w którym nie było widać niczego oprócz ciemnego jak heban nieba oraz księżyca.
- Czego chcesz?!
- Przypomnieć ci coś, co najwidoczniej zapomniałaś. Jak dobrze wiesz Bóg i Diabeł spłodzili dzieci. Tych dzieci było dwunastu tak jak was, aniołów którzy walczą  dobro lub zło. Z pierwszych dwunastek zostały tylko trzy anioły. Tymi aniołami jestem ja, Kakashi oraz jeden zły diabeł Jashin...
- Znam to. Ale po co mi to mówisz, przecież i wy siebie zabiliście, więc nie ma tu dla mnie żadnej nauki.
- Z tego może i nie, ale z tego że Jashin ma dziecko, to chyba cię zainteresuje.
- Nie. Dawno wiem o tym, trzeba szukać na własną rękę skoro wy jedynie zajmujecie się sobą.- położyła dłonie na biodrach.
- A wiesz kim ono jest?- Kitsumi zagalopowała się, lecz musiała wiedzieć.
- Nie, ale próbuje się dowiedzieć.
- Ty...- szybko ugryzła się w język. Nie mogła tego powiedzieć.
- Co ja?- spojrzała na nią. Zaczęła iść w jej stronę, lecz drogę zagrodziła jej Chi, która się przed nią znalazła.
- Akari szybko! Atakują nasze bramy!
- Kto?
- Dwunastka Jashina.- wyszeptała. Akari chwyciła ją i przeniosła się tam gdzie oni byli. Znalazły się przy pozostałych. Każdy z nich spojrzał na nią. Zdecydowali. Wystąpiła na przód i ruszyła w ich stronę. Byli jej cieniem. Byli do tego szkoleni. Zatrzymali się pięćset metrów od nich. Spojrzała na nich pustym spojrzeniem i przemówiła.
- Czego tu chcecie?
- Przekazać wiadomość od niejakiego Insekiego dla Akari.- powiedział Nagato. Itachi przyglądał się każdej z nich, starając wyłapać chodź najmniejszy ruch.
- Przekaże jej. Mów.
- Zabije cię tak samo jak tę sukę Ame.- tym razem Chi, Nami i Jagoda na nią spojrzały, pomagając im.- Deidara, Sasori teraz.- rozkazał nie spuszczając z niej oczu. Wykonała niewielki ruch i pojawiła się przed nim, chwytając za gardło. Każdy zamarł.
- Powiedz temu ścierwu, że niech po mnie przyjdzie a zginie tak samo jak za pierwszym razem.
- Sama mu powiesz.- chwycił ją w pasie, blokując jej jakikolwiek ruch.
- Akari!- krzyknęły dziewczyny. Jagoda niewiele myśląc ruszyła na nich. Nie pozwoli nikogo skrzywdzić. Drogę zagrodził jej dobrze znany jej mężczyzna.
- Kolejny z rodu Uchiha.- warknęła rozpoczynając z nim walkę. Chi poszła za jej przykładem, lecz zatrzymał ją wybuch. Odskoczyła do tyłu unikając bomby. Jej włosy zafalowały, a przed nią pojawił się Deidara kopiący w twarz. Akari szarpała się, lecz to było na marne. Zdzieliła naglę fioletokiego w nos, nadeptując na stopę. Ukucnęła i podcięła mu nogi. Zrobiła unik przed kosą. Z jej pleców wyrosły skrzydła, które zablokowały kolejny cios. Nami ruszyła w jej stronę, szykując swoją kosę. Zamachnęła się, jednocześnie odbijając się od jej pleców w górę. Uderzyła w jego kosę. Akari kopnęła go w splot słoneczny powalając na ziemie. Tenshi ruszył na pomoc Chi, natomiast Kurushimo Jagodzie. Pozostali pilnowali głównej bramy. Akari złapała Nami za dłoń i wyrzuciła pod bramę. Odskoczyła do tyłu, w tym samym czasie co Itachi i Deidara. Ziemia pod nimi się rozstąpiła a z niej wyłonił się Inseki.
- Ty!- krzyknęła i się na niego rzuciła. Od razu zablokował jej atak, lecz nie przestała. Jashin kierował nim ze swojego królestwa, świetnie się przy tym bawiąc. Nagle ukucnęła i wyskoczyła do góry, łapiąc go za szyję. Jej oczy stały się czerwone, w ustach pojawiły się kły. Wylądowała na nim. Podniosła go do góry.
- Mówiłam ścierwo jedne. Zginiesz tak jak wtedy.- i zatopiła kły w jego tchawicy, od razu ją przegryzając. Jashin tylko na to czekał. Wypluła go, sztywniejąc. Jakaś siła kazała jej zaatakować swoich, po woli się odwracała. Walczyła.
- Coście jej zrobili do cholery?!- Jagoda krzyknęła w ich stronę. Hidan uśmiechnął się błogo.
- Panie nasz... Pozwól mi ją zabić.

~*~
Od autorki: Mam nadzieje, że się wam notka spodobała. Za szybko jak widać lecę z akcją, lecz jeszcze przez jakieś trzy cztery rozdziały tak będzie by potem się to uspokoić. Ale koniec o tym. Mam nadzieje, że długość może być. Ale i też nią nie zadowalam.
Data: 25.01.2014 r.
W następnej notce: Co się wydarzy z Akari, i kto jest dzieckiem Jashina.